O tak, byłem nawet w Kopenhadze.
Co prawda, tylko jedną nogą.
W drodze z Londynu do Warszawy?
Czekając na swój samolot
stałem przed ogromną szybą
w hali odlotów
i wpatrywałem się w niewidzialne miasto,
bardziej nieodgadnione
niż jeszcze do niedawna
ciemna strona księżyca.
(Ryszard Krynicki „Kopenhaga” [w:] Wiersze wybrane,
wyd. a5, str. 323)
O tak, byłam nawet w Kopenhadze. Mieście stylu, harmonii,
przestrzeni i oczywiście rowerów. Mieście, gdzie ludzie są skryci, trochę
niedostępni (choć w ogromnych oknach ich mieszkań trudno dopatrzeć się zasłon,
chroniących prywatność), ale przyjaźni i szczęśliwi. Mieście doskonale
zorganizowanym pod każdym względem, zwłaszcza architektonicznym. Mieście
innowacji, dizajnu, szacunku. W mieście nie dla każdego. To fakty ogólnie
znane, choć w rzeczywistości, dający jedynie połowiczny obraz stolicy Danii.
Drugą połowę, która stworzy całkowity obraz Kopenhagi, musimy dopisać sobie
sami - spacerując czystymi, szerokimi ulicami, obserwując stylowych Duńczyków
zza szyb licznych kawiarenek, przyglądając się prostym budynkom, których skarby
kryją się wewnątrz. Prawda jest jednak taka, że Kopenhaga nie uznaje półśrodków
– albo ci się spodoba, albo nie. Mnie kupiła całkowicie.
Harmonia
Styl
Piękno
Przestrzeń
I rowery!
A także słynne na całym świecie piwo Carlsberg, jak wszyscy wiedzą, jedna z najsłynniejszych duńskich marek, której fabrykę można zwiedzać w Kopenhadze.
Mała Syrenka - ulubienica Duńczyków. Bohaterka baśni Andersena. Wizytówka miasta, obowiązkowy punkt "zdjęciowy".
Nyhavn (Nowy Port) - XVII wieczny kanał, najsłynniejsza ulica Kopenhagi. Każdy zna słynne kolorowe kamieniczki, nie każdy wie, że w pobliży Nowego Portu mieszkał Hans Christian Andersen.
I jeszcze rzut oka na morze, z brzegu którego bez problemu można dopatrzyć się granic Szwecji.